niedziela, 8 stycznia 2012

Żal do Owsiaka

Dziś, podobnie jak w każdą pierwszą niedzielę po Nowym Roku od 20 lat, na ulice polskich miast wylegną dziesiątki tysięcy młodszych i starszych wolontariuszy, w całym kraju podczas plenerowych imprez zagrają mniej lub bardziej znane rockowe zespoły, a podczas rozmaitych aukcji sprzedane zostaną najróżniejsze niepotrzebne nikomu do niczego dziwactwa.


Wieczorem w większych miastach odbędzie się pokaz sztucznych ogni: Światełko do Nieba. Przed północą Jurek Owsiak straci głos, a jutro prasa odtrąbi, że WOŚP odniosło kolejny gigantyczny sukces i zebrało jeszcze więcej kasiury dla ratowania noworodków i niemowląt niż rok temu.
Owsiak, z właściwą sobie energią i charyzmą, w sposób hippisowsko - punkowo - kiczowaty i komercyjny zarazem od dwóch dekad odwala wspaniałą robotę: mobilizuje ludzi, haruje jak wół, wywleka Polaków z domów w środku stycznia i wspierany przez idealistycznych wolontariuszy... demoralizuje włodarzy tego kraju.
Przykro mi Panie Jurku, ale ode mnie nigdy nie dostanie Pan już nawet złotówki - dokładałem się prawie zawsze, ale na tym koniec.
Nie dlatego, że żałuję pieniędzy dzieciom ani dlatego, że uważam iż pomagać sobie wzajemnie nie należy. Poczucie przyzwoitości, każe mi jednak głośno powiedzieć: swoją wspaniałą robotą daje Pan politykom rządzącym tym krajem alibi. Wyręcza ich z pracy, którą wykonywać powinni oni (a są za to przyzwoicie opłacani) - a nie Pan, nie Pańscy marznący w imię idei wolontariusze.
Rządy, posłowie, urzędnicy, zdzierają z uczciwie pracujących Polaków już około 70 - 80 procent podatków. Pod rozmaitymi postaciami. Przyzna Pan, że to spory odsetek. Pobiera się go pod pretekstem, który można sprowadzić do jednego zdania: Państwo wie lepiej. Wie lepiej na co wydawać nasze pieniądze, wie lepiej gdzie kierować pomoc i wie lepiej komu jest ona potrzebna. A mimo tego, że przecież wie lepiej (jak samo twierdzi), ze swoich zadań się nie wywiązuje, zebrane środki w ogromnej części nicuje: na utrzymywanie własnego aparatu i zapewnianie przywilejów swoim aparatczykom.
Zebrane przez Pana w ciągu dwudziestu lat pół miliarda (do którego pewnie Pan dziś w nocy dobije) to pieniądze, które Państwo tak czy siak na ratowanie tych biednych istot musiałoby przeznaczyć, a które zostały bez wątpienia przeżarte przez puchnącą administrację (zainteresowanych szczegółami zapraszam: tututu - można poczytać o rozroście adminiostracji, urzędniczej efektywności itp.)
Dotarło to mnie w 2010 roku, gdy zainicjował Pan akcję wspierania powodzian i latem - zamiast czerwonych - Pańscy wolontariusze rozdawali niebieskie serduszka w zamian za datki. Pomyślałem sobie wtedy: zaraz, zaraz - od czego mamy Rząd, od czego ubezpieczalnie - skoro ludziom w potrzebie musi pomagać kwestujący eks - hippis?
Skorzystaj Pan z okazji, z tych godzin antenowego czasu, których masz Pan więcej niż ktokolwiek inny w tą styczniową niedzielę, stań przed kamerami i głośno, wyraźnie wykrzycz: "Wstydźcie się! Wstydźcie się politycy, wstydźcie się urzędnicy! Wstydźcie się, że Waszą robotę musi wykonywać witrażysta z zawodu, a osobistość medialna z powołania! Wstydźcie się, że nie potraficie zarządzać na tyle dobrze miliardami ściąganym pod przymusem ze społeczeństwa, że nie umiecie wygospodarować nędznych dwudziestu milionów rocznie na ratowanie życia i zdrowia najmłodszych."
A Pan ściska prawicę Prezydenta, dając niemu i tym samym całej politycznej klasie do zrozumienia: "Nie martwta się, jakby co - pomogę". O to mam do Pana żal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz