niedziela, 11 grudnia 2011

Analne państwa zapędy

Po wysłuchaniu dzisiejszej audycji pana Kuby Strzyczkowskiego ("Za a nawet przeciw" PR 3 jakby kto nie wiedział od poniedziałku do piątku w samo południe) miałem ochotę na napisanie notki na temat tolerancji, bowiem przedmiotem radiowej dyskusji, była zasadność lub jej brak, wieszania/usuwania krzyży w szkołach. Temat stary jak świat, a i dyskusja odgrzana przez EUroposłankę Senyszyn, chyba tylko po to by przypomnieć elektoratowi o swoim istnieniu. Kiedy jednak otworzyłem przeglądarkę na stronie Wyborczej, żeby rzucić okiem na to co się przytrafiło w ciągu ostatnich kilku minut (taki newsbox tam mają fikuśny z naliczaniem minutowym) w oczy rzucił mi się nagłówek "Trzy mandaty i odbiorą prawo jazdy"(http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7262401,Trzy_mandaty_i_pozegnanie_z_prawem_jazdy.html).

Powiem szczerze przeraziłem się. To żeby serce stanęło mi w gardle to może nie, ale lekki niepokój się pojawił, szczególnie, że ostatnio jestem regularnym gościem Urzędu Skarbowego, notorycznie zresztą straszonym komornikiem, ze względu na niepłacone mandaty. Gdzieś w głębi duszy wierzę w polski burdelik, który pozwoli mandatowi zaginąć w drodze z Komendy Miejskiej do Urzędu Marszałkowskiego, a potem do Skarbówki. Nic z tego. Czego jak czego, ale kabzy nasze państwo pilnuje bardzo dobrze.

Wracając jednak do wzmiankowanego nagłówka. Otóż okazuje się, że Rząd RP zaakceptował właśnie główne założenia nowej ustawy o kierujących pojazdami według których, niedoświadczony kierowca, który dostanie aż trzy mandaty będzie się musiał przesiąść na tramwaj, poza tym uwaga, uwaga po aż dwóch mandatach będzie wysyłany na kurs reedukacyjny. Na końcu artykułu pojawia się także informacja, że prawo jazdy większości kategorii będzie przyznawane na 15 lat maksymalnie.

Powiem szczerze, że gdyby nie dotyczyłoby mnie to wszystko o tyle o ile osobiście i gdybym nie wiedział jak bardzo trudno jest zrobić w tym kraju prawo jazdy, mimo posiadania wszelkich umiejętności, to zdrowo bym się uśmiał.

W roku bieżącym dostałem trzy mandaty. Wszystkie za bardzo groźne dla życia i bezpieczeństwa na drogach przewinienia: jazdę bez zapiętych pasów 300 metrów od domu, jazdę bez załączonych świateł w piękny dzień 7 lipca o godzinie 12.06, żeby było jeszcze śmieszniej na jednokierunkowej drodze, bez przejść dla pieszych, a trzeci za przepaloną żarówkę. W sumie kosztowały mnie te mandaty jakieś 400 złotych, a każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek stwierdzi, że nie są to jakieś niewiarygodne wykroczenia. Bogiem a prawdą, jestem bardzo nudnym kierowcą, ani nie wyprzedzam na trzeciego, ani nie przejeżdżam na czerwonym, prędkości też raczej nie przekraczam (przynajmniej w mieście) i to nie dlatego, że bym nie chciał, ale dlatego, że jazda po Śląsku to wieczne stanie na światłach, albo w korkach. Jednakże w myśl nowych przepisów, będąc młodym kierowcą, mógłbym już stracić prawo do jazdy, a przynajmniej trafić na kurs reedukacyjny, za który zresztą w taki (bezpośredni), czy inny (z podatków moich i innych ludzi) musiałbym zapłacić.

Jeśli komuś moje przewinienia mrożą krew w żyłach, sugeruję lekturę taryfikatora mandatowego. Swego czasu próbując się wykręcić od płacenia, musiałem się z nim zapoznać. Otóż daninę na rzecz państwa można również złożyć za przestępstwa takie jak: wyjście z samochodu w którym uruchomiony jest silnik (art.97 KW), nadużywanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych (również 97 KW, wszystkie wesela powinny odpowiadać z tego tytułu), naruszenie zakazu palenia tytoniu lub jedzenia w trakcie przewozu osób (drżyjcie tatusiowie jadący z dziećmi na piknik, gdy przyjdzie Wam do głowy zjeść drożdżówkę). Wszystkie wyżej wymienione występki są z całą pewnością gigantycznym zagrożeniem dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze (żeby zakończyć truizmem). Kolejnym dowodem na to, jest konieczność zdawania egzaminu na prawo jazdy jeszcze raz po 15 latach od jego otrzymania. Z moich całkowicie nieoficjalnych i nie przeprowadzanych jakąkolwiek naukową metodą obserwacji wynika, że średnio egzamin na prawo jazdy zaliczany jest po trzech próbach. Jednego z moich znajomych najpierw oblano, za nie zastosowanie się do zasady ograniczonego zaufania, a następnie za nieznajomość pierszeństwa, gdy do powyższej zasady usiłował się zastosować. Każde podejście kosztuje 134 złote...

Państwo, próbując łatać budżet, nie będzie się cofać przed niczym, maskując kolejne nakładane podatki względami bezpieczeństwa, ekologią, czy innym wymyślonym na poczekaniu bzdetem. Będzie żerować na tych, którzy najprędzej się potkną ( w tym przypadku niedoświadczonych kierowcach), ciekawe jak się to ma do wszystkich teorii pedagogicznych tak bardzo teraz promowanych, mówiących o bezstresowych metodach nauczania tudzież pozytywnych bodźcach jako elemencie stymulującym rozwój? Może pan/pani policjant powinien szczególnie w przypadku niedoświadczonych kierowców, korzystać z prawa do udzielenia pouczenia, a nie od razu sięgać po bloczek mandatowy?

Nie, moi drodzy. Nasze państwo z chęci zawłaszczenia Waszych ciężko zarabianych pieniędzy, będzie naciskało na swoich funkcjonariuszy, by nakładali jak najwięcej mandatów, by egzekwowali nawet najbardziej bzdurne przepisy. Będzie wymyślało coraz to nowe formy ukrytych podatków, po to by móc realizować swoje cele, by zapewnić samemu sobie przetrwanie. Mówiąc brzydko, dobiera się nam wszystkim do dup, by usprawiedliwić swoje istnienie.

I stąd też tytuł tej notki.


 ibsen82, wtorek, 17 listopada 2009 Bartosz Sowisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz