niedziela, 11 grudnia 2011

Mydliny

Krótko po tym gdy wybrałem się w te wakacje na spływ kajakowy, huknęła nowina, która zadudniła mi w głowie bardziej niż latające nad uroczymi jeziorkami Nadarzyckimi Su 22. Piloci ich ćwiczyli sobie walkę powietrzną, od czasu do czasu przekraczając prędkość dźwięku, toteż łomot był niesamowity. Nie muszę dodawać, że uprzykrzał również wypoczynek w kajaku. Wiadomość, która gruchnęła chwilę po tym jak skończyłem wiosłowanie po Piławie, a o której zaraz napiszę, również uprzykrzy, tyle że nie wypoczynek, a życie i nie tylko mi, a wszystkim nam.

Gdyby zrobić przegląd zdarzeń przedostających się do mediów pomiędzy czerwcem a sierpniem tego roku, możnaby odnieść wrażenie, że co najdonioślejsze dla obywateli Polski działo się przed Pałacem Prezydenckim, gdzie kilkunastoosobowa grupka zamiast jechać na wczasy w góry, albo i na Mazury, urządziła sobie pikinik w obronie krzyża, czyniąc go tym samym najistotniejszym z symboli wiary chrześcijańskiej od 33 r. n.e. Przynajmniej w ocenie mediów. Musiałem przy tym lekko zweryfikować swój pogląd na "krzyżowców". W chwili obecnej wygląda na to, że o sam krzyż na Krakowskim Przedmieściu chodzi już najmniej. Zrobił się wokół niego swoisty reality show, który publiczce onej sobaczej, znudzonej Big Brotherem i Tańcem z Gwiazdami zapewnia sporo rozrywki, a bohaterom chwilę sławy. Bo czy bezrobotny pan Janek z Warszawy lat 54 (taki mniej więcej profil obrońcy rysuje mi się po kilkunastu publikacjach prasowych) mógłby liczyć kiedykolwiek na pojawienie się w głównym wydaniu dziennika telewizyjnego? Albo żeby poświęcić mu stronę we Wprost? Nie sądzę. A tak to i przed sąsiadami będzie się można pochwalić i w przyszłości będzie co powspominać, tyle tylko, że kasy z tego niet. Ale może kiedyś...

W zasadzie możnaby zadać sobie pytanie, po co media poświęcają tym zdarzeniom aż tyle czasu, po co głos zabierają hierarchowie, po co politycy? Czemu tworzy się jakiś kolejny sztuczny podział na łonie społeczeństwa, któremu prawdopodobnie wszystko to lata i powiewa? Jeśli obrońcy zakłócają porządek to trzeba ich stamtąd usunąć, jeśli krzyż psuje wizerunek przestrzeni - również. Jeśli nie chce się robić przy tym zadymy, to zostawić sprawę do zimy, poczekać, aż mrozy zmiękczą obrońców, emocje opadną, sprawa przyschnie, i wywieźć którejś nocy w cholerę, albo porąbać na drewno opałowe. Przysłowiowy pies z kulawą nogą za rok nie przypomniałby sobie o jego istnieniu.

W tym samym czasie, gdy media zajęte są krzyżem, przez kraj już trzeci raz w tym roku przechodzi powódź tysiąclecia, zamożniejsza część społeczeństwa tęsknie patrzy na obnażone piersi niewieście na plażach południa, mniej zamożna siedzi u rodziny na wsi, a pan premier Tusk, chyłkiem, boczkiem podnosi sobie podatki. I to właśnie walnęło mnie po łbie jak fala uderzeniowa ponaddźwiękowego samolotu bojowego.

Otóż pan Tusk postanowił, że podniesie VAT. A to taki głupi podatek, że konsument choćby się skręcał i wywijał jak tylko mógł to go nie obejdzie, nie wywinie, nie odliczy. Płaci go bowiem każdorazowo sięgając po portfel, gdy chce uiścić opłatę, za towar, bądź usługę. Co do usług - można to jeszcze jakoś uciec kupując je w szarej strefie, ale szarej strefy towarowej - raczej nie ma. Chyba, żeby jeździć bezpośrednio do rolników po żywność, ale jakoś nie wyobrażam sobie mieszkańca miasta, który wlecze po schodach żywego cielaka na trzecie piętro, by mu potem urządzić kaźnię w łazience.

Podnoszenie podatków (które i tak są wysokie - realna stopa opodatkowania w Polsce to 49,5%), to głupota i rozwiązanie tymczasowe. Podnoszenie podatków przez liberalny Rząd to hipokryzja i robienie z ludzi idiotów. Podnoszenie podatków przez liberalny rząd, w środku wakacji, w czasie gdy media żyją innymi problemami, licząc na to, że dzięki temu nie spadną sondażowe słupki poparcia, bo mniej ludzi się zorientuje możnaby nazwać politycznym majstersztykiem i sprytem. Można. Ja pozwolę sobie to nazwać zwykłym skurwysynstwem.

Wydawać by się mogło, że notowania Rządu i PO polecą na łeb na szyję. I tu niespodzianka, poparcie dla PO rośnie o 2% w tydzień po ogłoszeniu podwyżki VAT. I jak tu nie zgodzić się z Januszem Korwinem Mikke, który twierdzi, że 95% populacji to po prostu idioci? W kraju o wolnorynkowej gospodarce i demokratycznym ustroju JEDYNE co obywateli powinno interesować to wysokość podatków. A w Polsce bardziej istotny jest krzyż pod Pałacem.

PO oczywiście może teraz powiedzieć, że mamy dojrzałe społeczeństwo, które rozumie, że trzeba do wspólnej kasy dołożyć i dlatego Rząd popiera mimo bolesnych decyzji. Moim zdaniem wygląda to nieco inaczej. Społeczeństwo mamy nie dojrzałe, a zmanipulowane. Społeczeństwo dało sobie bowiem wmówić, że innej alternatywy niż PO i PiS nie ma. Z tym zastrzeżeniem, że Kaczyński w tym tandemie to diabeł wcielony.

Mimo, że prezes PiS nie cieszy się moją sympatią, to trzeba mu oddać jedno: za rządów jego partii obniżony został podatek dochodowy i składka rentowa, jak również spadło bezrobocie (inna sprawa, że głównie dzięki emigracji). To są fakty.

Absolutnym bezsensem i głupotą Kaczyńskiego jest natomiast pakowanie się w całą tą krzyżacką awanturę. Jak na człowieka, dla którego tak istotny jest etos Państwa, ładowanie się w prywatę, którą trąci walka o krzyż, to posunięcie bardzo podważające wiarygodność. I działanie antypanstwowe, bo im głośniej o tym przeklętym kawałku drewna, tym ciszej o ważnych sprawach. A to dla PO idealnie spreparowany parawan i miednica mydlin, którymi można chlusnąć (i tak już ślepemu i ogłupionemu) społeczeństwu w oczy.






ibsen82, wtorek, 24 sierpnia 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz