niedziela, 11 grudnia 2011

Powtórka z rozrywki

Piszę na gorąco.

Słucham w PR 1 wieczoru wyborczego, do Polskiej telewizji dostępu niestety nie mam. Ogłoszono właśnie wyniki sondażowe:

Wg. TNS OBOP:

PO 39,6 %, PiS 30,1, Palikot 10,1%, PSL 8,2%, SLD 7,7%

Wg. Homo Homini

PO 34,9 %, PiS 29,6%, SLD 12,8%, PSL 9,9%, Palikot 8,6%.

Po pierwsze: Kaczyński zapowiedział, że czeka na Budapeszt (czyli załamanie ekonomiczne kraju, które da mu władzę), że jest pewien, iż za cztery lata będzie rządził. Nieczęsto się z nim zgadzam, ale w tym przypadku akurat ma rację - jest to wariant wielce prawdopodobny. 19% społeczeństwa - bo tyle zadecydowało o zwycięstwie Platformy (48% uprawnionych do głosowania razy 39% oddanych na PO głosów),uznało, że droga dalszego zadłużania kraju, wzrostu zatrudnienia urzędnikówi inflacji prawa, rozrostu biurokracji i bezsensownych pseudo inwestycji - jest drogą słuszną. Kontynuacja takiej polityki może rzeczywiście doprowadzić do tego o czym Kaczor marzy, a czego Salon się obawia.

Po drugie: Wybory pokazały też, że młodzi, liberalni obyczajowo "z lewa i prawa" - jak określił jeden z komentatorów Polskiego Radia wyborców Palikota potrzebują tak naprawdę politycznego zamordyzmu i prowadzenia za rączkę przez przywódcę. Jak ceniący sobie wolności, młodzi ludzie mogą głosować na typowo wodzowską organizację, która nawet nie zdobyła się na wymyślenie innej nazwy niż dodanie rzeczownika do nazwiska przywódcy? Jak ci sami samodzielnie, podobno, myślący ludzie mogą podnieść prawice i publicznie złożyć quasi ślubowanie swojemu wodzowi będące w istocie pijarowską szopką?

Po trzecie: poczekajmy na oficjalne wyniki wyborów. Sondażownie po raz kolejny dowiodły, że ich praca to wróżenie z fusów. Niedoszacowanie, bądź przeszacowanie o 50% wyniku SLD - zakrawa na kompromitację. Najsprawiedliwszy byłby chyba zakaz publikowania sondaży w roku wyborczym: być może zmusiłby wreszcie ludzi do zastanowienia się nad tym na co tak naprawdę głosują, a nie ślepe patrzenie na słupki poparcia.

Po czwarte: Korwin zapowiedział, że złoży do Sądu Najwyższego skargę na wynik wyborów, co może doprowadzić, jeśli sprawy wyglądają jak je przedstawia, do unieważnienia wyników, choć scenariusz ten można chyba odłożyć w sferę fantazji.

Po piąte: Polacy w dalszym ciągu nie chcą demokracji. Są to kolejne wybory z frekwencją poniżej 50%. Jeśliby potraktować je jak referendum - są nieważne. Ponad połowa ludzi nie chce w tym cyrku brać udziału. Jak to rozwiązać? Może obsadzić wybranymi w wyborach ludźmi tyle procent ile wyniosła frekwencja, a resztę wylosować spośród posiadających bierne prawo wyborcze?

Po szóste: Napieralskiemu pewnie głowę koledzy partyjni zetną (okaże się w nocy, jak ogłoszą oficjalne wyniki). Kaczyńskiemu ściąć powinni - jest czynnikiem, który odstrasza od w miarę sensownej partii gigantyczną część elektoratu.

Polacy po raz kolejny kupili dziś serwowaną im od kilku lat papkę w postaci polityki miłości PO tym razem okraszone PR -owymi sztuczkami Janusza Palikota. Jest to, w połączeniu z niską frekwencją, dowód na to, że społeczeństwo w znacznej mierze składa się z ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, liczyć i myśleć samodzielnie.

Cieszę się, że od tygodnia mieszkam w Rumunii, i że nieprędko stąd wrócę.

Zapraszam przy okazji na nowego otwartego przeze mnie dziś w niemałym mozole bloga:

http://polonezwrumunii.blogspot.com

Zapraszam Bartosz Sowisło




ibsen82, niedziela, 09 października 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz