niedziela, 11 grudnia 2011

Niezdrowa Komisja Zdrowia

W latach 1982 - 1989 przyszło mi pędzić żywot w kraju, który był niesuwerenny, niedemokratyczny, autorytarny i do tego wszystkiego jeszcze niewydolny ekonomicznie. Za krytykę systemu można było trafić do pudła, podobnie jak za nawrzucanie któremuś z ówczesnych prominentów. Na malucha czekało się pięć lat, świerszczyki trzeba było przemycać ze Szwecji, a po kilo kotleta czekało się w kolejce kilka godzin.

Od 1990 żyję w III RP. Jest suwerenna, demokratyczna i pluralistyczna. Ekonomicznie ponoć sprawna jak ChRL. Krytykować system można do woli, choć i tak to nikogo nie obchodzi, a jak nawrzucam jakiemuś prominentowi, to w najgorszym wypadku zapłacę grzywnę. Maluchy przeszły do historii, ale gdybym chciał Mercedesa, to mogę go kupić w ciągu minuty na allegro.pl, kotlety na telefon można zamówić do domu, a pornola obejrzeć w necie za frajer.

Prawie super, tylko, że przed 1989 rokiem władza wcinała się, gdy ktoś próbował ją obalić lub nastąpił jej na odcisk. Teraz nikt nie następuje władzy na odciski, ani nikt nie próbuje jej obalać, a zaczyna się wcinać się w takie rzeczy, że Gierek, gdziekolwiek teraz jest, uważa się pewnie za wolnościowego liberała - demokratę, bo ani jemu, ani Jaruzelskiemu, a tym bardziej Bierutowi nie przyszłoby do głowy to, na co wpadła nasza sejmowa Komisja Zdrowia.

Otóż od pewnego czasu opracowuje ona projekt ustawy antynikotynowej. Opierając się na doniesieniach prasowych, relacjonujących jej prace, można stwierdzić, że będzie to legislacyjny knot, który biorąc pod uwagę twardość papieru na jakim drukowany jest Dziennik Ustaw - nie będzie się nadawał nawet do użycia w toalecie.

Komisja Zdrowia wymyśliła bowiem, że wprowadzi zakaz palenia wszędzie, z drobnymi wyjątkami. Wszędzie to znaczy: na plażach, w parkach, na przystankach autobusowych lotniskach, dworcach kolejowych, w budynkach użyteczności publicznej, samochodach służbowych, na klatkach schodowych, obiektach sportowych, a także w restauracjach, kawiarniach i dyskotekach. We wszystkich tych miejscach, nie będzie wolno tworzyć pomieszczeń, gdzie palacze będą mogli oddawać się swojemu zgubnemu nałogowi. Żeby było śmieszniej, palarnie można będzie za to tworzyć na uniwersytetach, które tym samym zostały zrównane w prawach z: zakładami opieki, szpitalami psychiatrycznymi i hospicjami. Palarnie będą mogły powstawać także w zakładach pracy. Ciekaw jestem jeszcze definicji palarni, pewnie będzie brzmiała jakoś tak: "Hermetycznie zamykane pomieszczenie ze śluzą powietrzną, zaopatrzone w wydajny system wentylacji i wyposażone w niezależny komin z filtrem przeciwwęglowym, a także zestawem do resuscytacji i gorącą linią łączącą z agencją ds. rozwiązywania problemów nikotynowych".

Pomijam już to, że w ogóle nie rozumiem, na cholerę taki dokument w randze aż ustawy (czyli po Konstytucji i ratyfikowanych umowach międzynarodowych trzeci co do ważności w naszym systemie prawnym akt), skoro mogliby załatwiać to na bieżąco zarządcy budynków (jedno zdanie w ustawie o ochronie zdrowia:"za utworzenie miejsc przeznaczonych do palenia tytoniu, jeżeli takie są przewidziane odpowiedzialny jest zarządca budynku, w razie braku przeznaczonego miejsca do palenia, w budynkach obowiązuje zakaz"). Zadziwiające jest to, że będzie wewnętrznie niespójny - wzmiankowany już zakaz utworzenia palarni w budynku użyteczności publicznej - który to budynek jest równocześnie zakładem pracy, podobnie sprawa ma się z knajpkami - przecież to również zakład pracy dla barmana, czy kelnerki. A w zakładach pracy palarnie tworzyć wolno. No i istne curiosum - przyzwolenie na palarnie na uniwersytetach - z przezabawnym, w skutkach które ze sobą niesie, uzasadnieniem, autorstwa p. poseł Agnieszki Kozłowskiej - Ratajczak (PO): "Studenci to ludzie dorośli. Jeśli palą, powinni mieć możliwość skorzystania z palarni (...)". Ergo: z restauracji, dyskotek, kawiarni, plaż, parków, lotnisk i budynków użyteczności publicznej korzystają wyłącznie niepalące małolaty. Albo, że tylko studenci są ludźmi dorosłymi.

Najbardziej walnie oczywiście w tych, którzy żyją z niezdrowego trybu życia - restauratorów, knajpiarzy i właścicieli dyskotek. Powiedzmy sobie szczerze, ani pub ani dyskoteka, to nie są miejsca gdzie chodzą miłośnicy zdrowego trybu życia - unikający alkoholu, którym dym z papierosa straszny. Dyskoteki, to nie jest miejsce gdzie chodzi się pouprawiać inteligentą konwersację o sztuce i filozofii, a takie gdzie idzie się wyszaleć. Znam wielu na codzień nie palących ludzi, którzy palą papierosy wyłącznie na imprezach, albo przy piwie. A poza tym jest mnóstwo knajp dla niepalących - czemu ustawodawca nie chce pozostawić ludziom prawa wyboru? Ponadto - w jaki sposób chcą egzekwować ten zakaz? Każdy właściciel dyskoteki, jeśli będzie miał dość jaj i trochę oleju w głowie, po prostu zlikwiduje popielniczki, powiesi zakazy palenia i pozwoli rzucać niedopałki na podłogę. Jak przyjdzie kontrola policji powie, że przecież nie będzie donosił na swoich klientów, bo jeżeli tak postąpi to do niego nie wrócą. I będzie miał rację.

Rząd, który uważa się za liberalny powinien takie pierdoły jak palenie papierosów pozwolić załatwiać samym obywatelom. Zgodnie z liberalną doktryną: rynek sam zadecyduje. Jeśli przedsiębiorca uzna, że nie opłaca mu się marnować miejsca na palarnię, bo będzie tam mógł postawić trzy stoliki więcej, to ją zlikwiduje i zakaże palenia w całym lokalu. A tak wygląda to jakby producenci tzw. "słoneczek" (nagrzewnic zasilanych LPG - w kształcie parasoli, do ogrzewania ogródków zimowych), ostro lobbowali za takim zakazem, bo im towar na polskim rynku słabo idzie ("słoneczka" zrobiły furorę w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech - gdzie zakazano palenia wewnątrz knajpek).

Zresztą, na koniec należy zadać sakramentalne pytanie. Jaki jest powód, dla którego nasi rządzący nie zakażą w ogóle sprzedaży papierosów na terenie kraju? Dlaczego, skoro chcą zbawiać rodaków od zgubnych następstw nałogu tytoniowego, po prostu nie zdelegalizują wyrobów tytoniowych? Powodów jest piętnaście miliardów, wystarczająco dobrych, żeby każdy kolejny rząd mógł sobie pozwolić na taką hipokryzję. Piętnaście miliardów złotych, które zasiliły budżet tylko w 2009 roku i które do tego budżetu będą musiały rokrocznie wpływać. Palacze! Kupujcie ziemię uprawną i zaczynajcie uprawiać tytoń - im mniej Was bowiem pali, tym droższe muszą być papierosy.
ibsen82, wtorek, 19 stycznia 2010; Bartosz Sowisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz