niedziela, 11 grudnia 2011

Numero i hasłomania

Nikt chyba nie lubił podczas lekcji historii wkuwać na pamięć dat rożnych wydarzeń. Bo i niby po co wiedzieć, że Robespierre urodził się w 1758 roku, a sir Edward Grey w 1862? Okazuje się, wbrew pozorom, że zdolność zapamiętywania różnych ciągów cyfrowych może być ze wszech miar pożyteczna.

Pewnie nikt też nie lubi wypełniać urzędowych śmieci. Cóż z tego, że się nie lubi, gdy prawa biurokracji są jakie są. Żeby załatwić dowolną - urzędową bądź półurzędową sprawę należy na "dzień dobry" wypełnić przynajmniej jeden papierek. Bez wniosku, podania, prawidłowo wypełnionego druku, człowiek najzwyczajniej w świecie nie istnieje i tylko zanieczyszcza powietrze. Opisywani jesteśmy numerami. Nie tymi do których moglibyśmy być przyzwyczajeni, jak wzrost, masa ciała czy data urodzenia, a dziesiątkami numerów numerków i numereczków wytwarzanych przez postmodernistyczne do bólu zorganizowane społeczeństwo. W efekcie - jesteśmy numerami. I to wieloma.

Popatrzmy (lista może być niepełna ale chyba dająca wyobrażenie o skali zagadnienia): nadawany nam przy urodzeniu PESEL, NIP którego używamy w rozliczeniach z Urzędem Skarbowym, numery ewidencyjne ubezpieczenia zdrowotnego i numer ewidencyjny klienta ZUS, numerewidencyjny klienta II filaru, numer klienta zakładu energetycznego, numer kodu mieszkańca wspólnoty mieszkaniowej, numer konta, numer identyfikacyjny klienta banku, numer identyfikacyjny klienta sieci telefonii komórkowej, numer identyfikacyjny klienta dostawcy usług internetowych, numer karty kredytowej, seria i numer dowodu osobistego, seria i numer paszportu, numer legitymacji (studenckiej, pracowniczej - w większości miejsc się takie rzeczy praktykuje), PIN do karty jednej, drugiej dziesiątej, do telefonu komórkowego jednego, drugiego, numery polis ubezpieczeniowych... Do tego dochodzi z pół tabuna innych ciągów alfanumerycznych, które wprawdzie numerami nie są, ale pamiętać je musimy: adres naszej poczty mailowej i hasło do niej, hasło do służbowej poczty mailowej, hasło na facebooka.com, hasło na naszą klasę.pl, sympatię.pl, gazetę.pl, sklepu internetowego, serwisu aukcyjnego, czy gdzie tam tylko zapragnęliśmy w naszym internetowym bycie zaistnieć. Rozumie się przy tym samo przez się, że hasła muszą być wszędzie oryginalne, o maksymalnym możliwym stopniu komplikacji, żeby uniemożliwić hakerom wtargnięcie do naszych przechowywanych w sieci zasobów i poza siecią zasobów.

Jest to oczywiście jakiś tam znak postępu - szczególnie, że w hasłach lubują się nowoczesne technologie (czyli internet). Dawnymi czasy (ze dwadzieścia lat temu) całe rodziny opisywane były jednym numerem telefonicznym (jeśli kto miał szczęście go posiadać). Całe województwo mieściło się wówczas w ksiące - telefonicznej. Dziś wygląda na to, że każdy musiałby stworzyć sobie własną książkę - kodów i to zbliżoną rozmiarami podobnie nazywającym się publikacjom umieszczanym swego czasu na okrętach marynarki wojennej. Książkę taką na skutek działania różnych instytucji musielibyśmy na bieżąco aktualizować - bo dla naszego bezpieczeństwa hasła powinno się od czasu do czasu zmieniać. Ostatnio, na przykład, mój bank tak bardzo troszczący się o moje pieniądze wymusił na mnie zmianę hasła do internetowego dostępu do konta, sugerując, że to które mam, i którego używałem przez minione osiem lat jest zbyt proste i zbyt łatwe do złamania. Książkę powinniśmy przetrzymywać w sejfie (chronionym rzecz jasna kolejnym kodem), bo jak można przeczytać wszędzie gdzie w rachubę wchodzą hasła - powinny one pozostać poufne, do naszej wyłącznej wiadomości. Rodzi się przy tym pewien problem z inwencją i pamięcią - ile haseł można wymyślać? Ile z nich zapamiętać?

Wskutek takich obyczajów od dwóch lat nie wiem ile mam pieniędzy na koncie na które przelewam raty za kredyt hipoteczny. Kartkę z hasłem schowałem tak dobrze, że sam nie potrafię jej znaleźć, a do banku iść mi się nie chce. W identyczny sposób pozbawiłem się możliwości kontrolowania moich rachunków u operatora telefonii komórkowej. Karty EKUZ ( Ubezpieczenia Zdrowotnego - koniecznej podczas częstych podróży) nie mam, bo nie chce mi się wypełniać raz na pół roku wniosku o jej wydanie. Mała dygresja, jak to się w NFZ odbywa: trzeba wypełnić papierek i dostarczyć inny papierek, który dowodzi że pracodawca przekazał składkę. Papierek wystawia pracodawca, czyli byt dla NFZ podobnie obcy jak i ja sam. Czyli NFZ bardziej ufa pracodawcy, niż mi, a nawet, co najciekawsze, samemu sobie. Wygląda to tak, jakby nie miał możliwości sprawdzić sam, czy pieniądze za pana XY przesłała firma AB. Skoro tak dalekim zaufaniem darzymy przedsiębiorcę, to może niech on wystawia od razu karty EKUZ? Może zrobiłby to niższym kosztem? A może przynajmniej ładniejsze?

Wracając do głównego ciągu rozważań. Hasło w zasadzie mam wszędzie takie samo - stosuję tylko różne jego wariacje. Gorzej gdy ktoś wpadnie na podstawową. Tylko czy rzeczywiście gorzej dla mnie? Konta mam ubezpieczone, gdy mnie więc ktoś okradnie - zapłaci ubezpieczyciel. Wniosek jest taki, że mordując się nad wymyślaniem nowych haseł, chronię tak naprawdę nie swoje interesy a ubezpieczalni.

Jakiś czas temu oglądałem znany w sieci film pt. "Zeitgeist". Jednym z poruszanych wątków było wszczepianie wszystkim ludziom mikroskopijnego chipu RFID, po to by pod pozorem zwiększania ich bezpieczeństwa móc ich lepiej kontrolować, niewolić i wykorzystywać. Stosowanie jakichkolwiek podstępów nie jest chyba konieczne. Starczy ludziom powiedzieć, że dzięki chipowi nie będą musieli pamiętać wszystkich tych śmiesznych numerków i haseł, że gdy tylko przejdą przez drzwi w urzędzie specjalny czytnik przeczyta kto on zacz ten petent, a urzędnikowi na ekranie wyświetlą się wszystkie niezbędne dane. Starczy rozgłosić, że nie będzie już koniecznym wypełnianie setek stron bzdurnych dokumentów, wpisywanie zaraz obok PESEL daty urodzenia (przecież drugie zawiera się w pierwszym). Ustawią się sami w kolejce, tak że producent nie nadąży chipów produkować, a lekarze ich wszczepiać. Kaganiec, razem ze smyczą, założymy sobie sami, bez podstępów i spisków, a dla własnej tylko wygody.


 ibsen82, wtorek, 14 września 2010; Bartosz Sowisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz