niedziela, 11 grudnia 2011

Łupienie LPG

Jeżeli jest jeszcze pośród normalnie i uczciwie zarabiających ludzi ktoś, kto uważa, że Państwo nie dość go łupi z pieniędzy - pobudka bo na larum dzwony biją. Unia Europejska, czyli hiperpaństwo, w granicach którego żyjemy - szykuje kolejny skok na kasę swoich obywateli.

Jak informuje biznes.interia.pl, Komisja Europejska ujawniła plany nowego podatku tzw. węglowego (płaconego w zależności od emisji CO2 z tony nośnika energii) oraz o proponowanych zmianach w wysokości podatku akcyzowego. Jak oblicza portal, gdyby proponowane zmiany zostały przyjęte, spowodowałyby wzrost ceny litra LPG z 2,3 - 2,7 PLN do 3,6 - 4 PLN, a tony węgla z 700 do 1200 PLN. Stosunkowo niewiele podrożałaby benzyna i olej napędowy (w przypadku benzyny, miałby to być wzrost kwoty akcyzy o raptem 1 euro na tonę). Jak słusznie zauważa autor artykułu - podwyżka akcyzy nie byłaby jedynym składnikiem wzrostu cen jej wzrost - pociągnie ona za sobą także VAT (Łatwo policzyć: 0,23 x 2,3 = 0,52 ^ 0,23 x 3,6 = 0,82 => 0,52

Każdemu, kto jest skazany na poruszanie się autem powyższe informacje muszą podnosić ciśnienie i temperaturę. Bo chyba tylko białej gorączki może dostać właściciel samochodu, który zainwestował w instalację gazową, a za kilka lat okaże się, że jest ona niczym więcej jak ekologiczną ekstrawagancją. Wątpię, by znalazło się pośród kierowców aż tak wielu ekologicznie świadomych, którzy w imię idei chcieliby tracić miejsce w bagażniku, płacić za montaż i przeglądy oraz ryzykować większe spalanie - bez znaczącej ekonomicznie gratyfikacji - w postaci niższych cen paliwa. Unia najwyraźniej wyszła z założenia, że nie ma powodu, by ktokolwiek miał cieszyć się taryfą ulgową w kosztach budowania lepszej przyszłości - szczególnie jeśli to bogacz, którego nie dość, że stać na auto, to jeszcze na instalację za parę tysięcy. I jak się tu nie zgodzić z Januszem Korwinem Mikke, który nazywa UE - Eurokołchozem. Jakby na to nie patrzeć: urawniłowka aż miło...

Poza faktem, że budżet UE wybogaci się o kilka miliardów pieniędzy z eurobiznesu - trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek pozytywne strony tego rozwiązania i zaciskania podatkowej pętli. Każde dziecko rozumie, że rosnące ceny transportu - to rosnące ceny w zasadzie wszystkiego, co trzeba wozić z miejsca na miejce, a więc: żywności, odzieży, towarów przemysłowych... Ponadto, jeśli optymistycznie przyjąć, że jakieś piętnaście procent jeździ na LPG dla idei (bo to jednak dalece bardziej przyjazne dla środowiska paliwo niż np. benzyna), a reszta założyła instalację, żeby oszczędzać - to czeka nas fala spektakularnych plajt, gdy warsztaty montujące STAGi i inne Landi Renzo zaczną masowo tracić klientów (a warto zauwazyć, że jest to dobrze rozwijający się rynek: szacuje się, że w 2010 zamontowano w Polsce ok. 180 tys instalacji).

Jeśli ktoś zapyta, na co Unii aż tyle pieniędzy - niech się nie martwi zawsze znajdzie się jakaś polityka: czy to wyrównywania szans, czy ratowania środowiska naturalnego, zwiększenia zatrudnienia (urzędników), wspierania upadających gospodarek albo dopłacania do rolników. Europosłów, eurourzędników, czy po prostu zwykłych leniuszków meneli wyciągających rękę po brzęczącą monetę na Starym Kontynencie nie brak. Połowę z pozyskanych pieniędzy wywali się na koszty własnego funkcjonowania, połowę z pozostałej połowy trafi do kieszeni dysponujących środkami urzędników, kolejną część wyda się na odszkodowania, dla tych którzy na nowo wymyślonych przepisach stracą - a na koniec jakieś 12 procent zdartych z grzbietów podatników pieniędzy trafi w ramach redystrybucji na rynek, co pewnie spowoduje wzrost PKB o jakieś astronomiczne 0,00001%.

Ciekaw jestem kiedy przyjdzie kres pazerności rządzących i gdy radośnie rozpuszczą już wszystkie zrabowane pieniądze - skąd mają zamiar nabrać ich, by finansować swoje nowe obietnice, mrzonki i walki z wiatrakami w stylu globalnego ocieplenia? Obawiam się, że bliski jest dzień, gdy zaczniemy płacić podatek od powierzchni posiadanego dachu - bo będzie on mógł być potencjalnie wykorzystywany do montowania ogniw fotowoltaicznych i produkcji przy ich użyciu prądu elektrycznego. Potem przyjdzie czas na podatek wiatrowy (bo turbinę można zamontować), wodny (bo spadek wody można wykorzystać do produkcji energii), makulaturowy i dziecięcy (bo dzieci mogłyby pedałować na rowerach napędzających dynama). Ukoronowaniem ich będzie podatek gówniany, obliczany na podstawie średniej ilości wydalanego kału - gdyby ktoś wpadł na pomysł budowy przydomowej biogazowni. Fantazję w tworzeniu nowych form opodatkowania rządzący mają większą niż przeciętny pisarz sci - fi, a i Rzymianie wiedzieli, że forsa nie śmierdzi.

Pozostaje żyć nadzieją, aż w końcu ktoś się wkurzy i całe to brukselskie koło wzajemnej adoracji kijami rozpędzi, nim wpadną na pomysł, że w zasadzie wypłat nie ma po co ludziom przelewać, bo omnipotentny duch Europy wie lepiej jak należy nimi dysponować.


 ibsen82, piątek, 22 lipca 2011; Bartosz Sowisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz