niedziela, 11 grudnia 2011

O praktycznych skutkach epistemologii

Wieczory spędzane w knajpach nie zawsze są zmarnowane i jałowe. I nie piszę tu o możliwości przyholowania do domu jakiejś nietrzeźwej persony płci przeciwnej (bądź tej samej - zależnie od upodobań) w tym celu tylko, by błyskawicznie nową znajomość skonsumować, a rankiem wstydzić się patrząc na własne w lustrze odbicie. I strawić dzień na walce z bezlitosnym kacem.

Zasiedliśmy wraz z dobrym kolegą, któregoś majowego wyjątkowo wstrętnego wieczoru w jedej z knajpek mojego rodzinnego miasta i poczęliśmy prawić. O rzeczach nader poważnych. Zbyt poważnych i zbyt ciężkich jak na czas i miejsce, za to na tyle lekkich by nie przeszkadzał w nich stan w jakim były nasze organizmy. Spieszę zapewnić, że w chwili gdy wklepuję te słowa, jest 11:36, od pamiętnego wieczoru minęły ze trzy tygodnie, a stężenie dowolnych substancji psychoaktywnych w moim organizmie wynosi 0. Niezależnie od skali jaką przyjmiemy.

Otóż dyskusja nasza rozpoczęła się wcale niewinnie. Rozmawialiśmy sobie na tak lekki temat jakim jest semantyka. Wariat - pomyślicie sobie. Poprzednie zdanie jest oczywiście zamierzoną prowokacją estetyczną. Semantyka, to nic innego jak znaczenie pewnych słów w określonym języku. Język, który stał się tematem naszej rozmowy nazywa się html. Zachwycaliśmy się oboje nad jego prostotą i logicznością. Zachwycałem się nawet ja, mimo żem w życiu żadnej internetowej strony nie popełnił. Jak się bowiem okazuje, html jest na tyle "user friendly", że gdy tylko zna się angielski można bez większego problemu zinterpretować kod w którym powstała jakaś strona. Przy odrobinie wyobraźni (i wprawy, której już z pewnością mi brak) możnaby pokusić się o wyobrażenie sobie strony widząc tylko stronę notatnika, na której aż roi się od cyferek i nawiasów oraz dziwacznych skrótów. Problem syntaktyki zostawiam na boku.

Taka interpretacja, jaką ją przedstawiłem powyżej, musi być uzupełniona o jeszcze jedno spostrzeżenie. Procesor komputera rozbija napisany kod na zera i jedynki po czym wydaje polecenia (w postaci zer i jedynek w dalszym ciągu) innym komponentom komputera, tak by wykonały zadania zapisane w kodzie. Piękna prostota prawda?

Wszystko co napisałem powyżej, do kupy wzięte dało mi asumpt do wysnucia następującego wniosku, który dowolnego programistę wprawiłby w zakłopotanie, a Immanuela Kanta w niesamowitą pychę. Informatyka jest bytem transcendentalnym.

Do XVIII wieku w jednej z dziedzin filozofii - epistemologii (teorii poznania) dominowały dwa główne kierunki. Empiryczny i racjonalny. Empiryczny to taki, gdzie poznajmy świat widząc go, słysząc, liżąc, wąchając - słowem za pomocą zmysłów. Racjonalny - tłumaczymy za pomocą rozumu, usiłujemy pojąć związki przyczynowo - skutkowe jakie w świecie występują.

W XVIII wieku w Królewcu Kant wpadł na to, że świat poznajmy nieco inaczej. Obserwując i równocześnie próbując zrozumieć. Mówiąc jeszcze prościej, postrzegając świat od razu go kategoryzujemy. Klasycznym przykładem, podawanym na chyba wszystkich kursach filozofii, jest wejście do zagraconego różnymi meblami pomieszczenia. Widzimy plątaninę blatów, siedzisk, nóg, ornamentów i tapicerki, ale dzięki temu, że wiemy "a priori" jak wygląda dajmy na to stół czy krzesło - układamy je w poszczególne kategorie. Dzięki czemu zamiast bezkształtnej plątaniny (dla której musielibyśmy przynajmniej wynaleźć nową nazwę) widzimy stół z krzesłem tańczące tango, sekretarzyk obejmowany przez wolnostojącą lampę, czy łóżko dopełniające aktu miłosnego z wieszakiem na kapeusze.

Sądze, że filozofia informatyki, o ile można użyć takiego stwierdzenia jest niczym innym jak właśnie najbardziej rozpowszechnionym ucieleśnieniem idei transcendentalizmu. Z czego składa się program komputerowy? Z zer i jedynek, z impulsu elektrycznego i jego braku, z dziwnie wyglądającego kodu będącego językiem programowania ze swoją semantyką syntaktyką i logiką. Co widzimy? Grę komputerową, stronę internetową, program do robienia grafiki czy projektów architektonicznych. Tyle tylko, że w tym wypadku, wstępnej kategoryzacji i interpretacji dokonuje sam komputer, dopiero na poziomie nieco wyższym, selekcjonujemy sami.

Ciekawi mnie jeszcze, czy taki stan rzeczy był świadomą realizacją postulatów Kanta, (w mniejszym może stopniu Platona)? Czy może jest tylko praktycznym niezależnym dowodem wymyślonych przez nich teorii? Chyba powinienem siąść do książek i poczytać coś o początkach informatyki.


 ibsen82, sobota, 05 czerwca 2010; Bartosz Sowisło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz